Czarny Port

Obcasy wysokich, z oko męskich butów, zastukały o mniej lub bardziej sfatygowane deski portu. Buty nosiła kobieta, średnio wysoka, szczupła, ale biorąc pod uwagę ogólny jej wygląd, dało się ją pomylić z facetem. Nie to, żeby była jakoś specjalnie nieurodziwa, ale ten typ ubioru i sposób w jaki się nosiła, mógł zmylić.
Kobieta nie robiła nic ambitnego. Opierała się o drewniany słupek i patrzyła w mętną wodę, rozmyślając nad tym jak to nie lubi zimy. Była zdecydowaną zwolenniczką lata i nawet tropikalne słońce zdolne usmażyć jajko nie przeszkadzało jej tak bardzo jak zwykła zima. Na ogół siedziała wtedy w mieście, najczęściej można ją było spotkać w karczmie, przy kominku, trzymającą w rękach coś ciepłego w stanie płynnym. W mieście też zarabiała. Im bardziej tłoczne miasto, tym łatwiej o zarobek - taki już zawód złodzieja.
Trudno więc orzec co robiła tu teraz, zamyślona i sama.

Trudno było też stwierdzić co robi tutaj Ulvar. Utyskując na pogodę i chowając się przed wścibskimi i złośliwymi prostytutkami, mężczyzna zawędrował aż w doki, do punktu wylotowego z miasta.
W ogóle co robił w tej paskudnej wiosce. Tego też nie mógł zrozumieć. Najbrzydsza dziura w jakiej był kiedykolwiek, a w końcu ziemie jego klanu do najpiękniejszych nie należały.
Widzac obcego chłopca przystanął przy nim szukając pocieszenia w męskim towarzystwie. Za dużo dziwek się tu kręci, pomyślał cudem omijając jedną z kurew, która zachłannie liczyła miedziaki, które dostała od klienta.
Gdy dopadł do chłopca spojrzał na niego, a potem na zatokę wyciągając zapałki i tytoń. Po chwili napchał wszystkiego do fajki i odpalił pykając co chwile dymki z króciutkiej fajeczki.
-O tej porze, doku to nie miejsce dla małych chłopców. Chyba, że szukasz klientów, co lubią takich jak ty. - zagadnął spokojnie.

Nie zwracała zupełnej uwagi na przechodniów, a oni zwykle nie zwracali uwagi na nią, co było jej jak zwykle na rękę. Nie skojarzyła od razu, że drow, który przystanął obok niej, właśnie do niej się zwraca. Kiedy już załapała, parsknęła i zaśmiała się cicho, prawie bezdźwięcznie. Nie pierwszy raz ją pomylono i że ostatni, co do tego nie miała złudzeń. Nie zamierzała się boczyć ani nawet wyprowadzać faceta z błędu, wtedy było zazwyczaj zabawniej.
- Nie pracuję tutaj. A na pewno nie tak jak myślisz. Jestem tu, można powiedzieć, na wczasach. - obejrzała się za siebie, ogarniając wzrokiem brudne, zaniedbane speluny, zataczających się obdartych ludzi i kobiety lekkich obyczajów. - Chociaż przyznam, że to nie najlepsze miejsce na poznawanie uroków tego światka.- skrzywiła się i wróciła z powrotem do patrzenia w wodę. Lepsze to było od widoku z tyłu, chociaż woda w porcie do lazurowych lagun nie należała.

-Faktycznie. - mruknął mężczyzna pociągając powoli z fajki.
Chłopczyk musiał być porządnie rąbnięty, jeśli przyjechał tutaj na wczasy. Ulvar zwykle trzymał się od takich z daleka, ale jeśli był tutaj uziemiony, było to lepsze niż nic.
-Więc może zmień scenerię, zanim zaczepi cię jakiś przystojny orczy marynarz. Słyszałem, że lubią takich zniewieściałych jak ty. - dodał śmiejąc się pod nosem. Na szczęście nie ze swojego żartu, bo żarty Ulvar zawsze miał kiepskie. Raczej z sytuacji i z biedoty osobnika obok niego. Że też Hrechory jeszcze się nie pojawiał, ile można było czekać na tego starucha. Już dawno powinni być w dordze do domu.

Faoltanna przyzwyczajona była do takich miejsc. Pijacy, kurwy i nędzarze byli praktycznie nieodłącznym aspektem jej rzeczywistości, tworzyli jakąś nieoderwalną część całości i potrafiła ich traktować jako tło lub dekoracje do otoczenia. Teraz już mogła na własną rękę podróżować i nie była skazana na uwięzienie w takim miejscu. Zazwyczaj.
- Zmienię niebawem, o to się nie bój. A potencjalnych absztyfikantów się nie obawiam, nawet tych przystojnych. Od czego ma się w końcu podkuty czub buta?- zastukała jednym w pomost, jakby chcąc udowodnić, że faktycznie taki ma i nie zawaha się go użyć . - Ty zaś nie wyglądałeś na takiego co wyznaje się na preferencjach partnerów seksualnych różnych ras i zawodów. Cóż, jak widać nie ocenia się książki po okładce.- rzekła pouczającym tonem i wzruszyła ramionami.
Zmieniła pozycję, by opierać się plecami o pal i być jednocześnie twarzą do Ulvara. Średni był z niego rozmówca, ale lepszy taki niż reszta tych, którzy faktycznie mogli ją zaczepić i których faktycznie gotowa poczęstować obcasem, albo wspomnianym metalowym czubem.

Metalowy czubek buta. Ulvar nie mógł się powstrzymać i aż się uśmiechnął. Tak szerzej całkiem, aż mu prawie fajka z ust wypadła. Nie odwracając się w pełni do chłopca, odwrócił jedynie głowę i dopiero wtedy coś zauważył.
-Zbyt kobieco jednak wyglądasz. - mruknął grzecznie puszczając resztę jego uwag na temat jego osoby. Ten pouczający ton jednak był całkiem dobrze użyty, musiał przyznać. - Na pewno jesteś.. chłopcem? - zapytał obojętnie sięgając po tytoń, drugą dłonią wytrzepując z fajki zużyty.
Cóż, Hrechorego chyba się już nie doczeka, więc dlaczego miałby spędzać na tym zimnie tyle czasu i odmrażać sobie zad? - Reflektujesz na karczmę? Nie mam zamiaru odmrozić sobie klejnotów ze względu na piękne walory krajobrazu.

Słyszała co mówi i aż nie mogła powstrzymać się od lekkiego chociaż uśmiechu. Nigdy nie powiedziała, że jest 'chłopcem'.
- Nie. Jestem w pełni rozwiniętą kobietą. - odrzekła bez cienia sarkazmu, a jedynie z miną wyśmiewającą Ulvarową spostrzegawczość. I tak dobrze, że w końcu się kapnął. Byli i tacy, co do końca nie dostrzegali tych charakterystycznych zaokrągleń w okolicach biustu i trzeba powiedzieć, miała sporo zabawy z uświadamianiem ich.
- Z miłą chęcią. Byle nie było tam wszy... zbyt dużo.- odlepiła się od palika i zbliżyła do mężczyzny z przekornym uśmiechem. Wszy to była tylko jedna ze zmor jakie można było tu złapać, to pewne.

-Więc jak na kobietę, jesteś dość marna. Płaska jak deska, jesli mogę tak powiedzieć. - mruknął bez większego entuzjazmu. Paskudne były kobiety bez biustu i o wyglądzie młodszego brata. No, ale nic, Ulvarze, no nic. Obiecałes karczmę.
-W każdym razie chodźmy, robi sie chyba coraz zimniej. - mruknął wskazując ręką spelunę, która była najbliżej. Na wspomnienie o wszach uśmiechnął się chytrze:
-A to dlaczego? Boisz się, że twoją delikatną skórkę pogryzą?

zt

Tym razem zaśmiała się w głos.
- Nie oceniaj tego, czego nie widzisz- rzuciła. Że też miała cierpliwość do takich typów... O swój wygląd nie zamierzała się sprzeczać. Na pewno z rozpuszczonymi włosami i żeńskim odzieniem wyglądałaby bardziej kobieco, ale o ile mniej wygodnie!
Skinęła głową na wskazany przez przypadkowego towarzysza budynek. Wyglądał tak jak można się było spodziewać po tym miejscu.
- Męczyłoby mnie, że nie mam młoteczka. To całkiem zajmujące tak je tłuc. Założę się, że w przyszłości zrobią z tego jakąś grę.- odparła przez ramię, zmierzając już ku niezachęcającemu lokalowi.

[z/t]

Hrechory skierował kroki w miejsce, w któym jeszcze kilka godzin temu syn spotkał Foa i pchnął syna z całej siły o ścianę jednej z hangarowych przybuduwek.
-Dobrze się bawiłeś? - warknął wściekle przyciskając syna do ściany. - Szukałem cię tyle czasu, a ty spędzasz wakacje z jakąś pizdą w karczmie? Rozum kompletnie ci objęło? Bez słowa zniknąłeś z domu, Mortis nie mógł cię znaleźć, mnie nie było, a kiedy się dowiedziałem trop zniknął w połowie drogi do Wioski.
Był wściekły. Cieszył się ze spotkania z synem, ale miał ochotę rozszarpać go na strzępy. Powstrzymywał się przy dziecku, ta ładna buzia z blizną na twarzy nie mówiła mu nic więcej jak to, że życie jedynie głaskało ją po główce. Jak każdą inną wyszczekaną, inna by była, jakby jej los dupe skopał.
-Gadaj zaraz, jak żeś zmylił trop. Nie żebyś był myśliwym, jestem zaskoczony, ze udało ci się zwiać.

Warknął, gdy ojciec rzucił nim o ściane. Nie odczuwał skrępowania pod czujnym i przenikliwym wzrokiem ojca. Ten nigdy go nie zranił i nie sądził, by miało się to zmienić z powodu głupiej rozbiezności informacji, jaka zaistniała w tym momencie. Wiedział, ze się nie dogadali, cała trójka miała słabą sieć informacyjną pomiędzy sobą od zarania dziejów i na pewno nie mogłoby się to zmienić po awanturze zgotowanej przez Hrechorego.
-Zostaw mnie, co w ciebie wstąpiło? Ty byś muchy nie zabił, a rzucasz mną jak workiem z mięchem. - syknął siłując się z ojcem. Był tego samego wzrostu co ojciec, a jednak siły nie miał w sobie tyle, by mu się przeciwstawić. Ustąpił po chwili kręcąc głową.
-To nie tak, że mam pięć lat i dobrze o tym wiesz. Mam swoje sprawy, które mnie goniły. Nie mogłem czekać, nie miałem czasu, żeby zostawić Mortisowi wiadomość. Z resztą.. Myślisz, że przejąłby się mną? - przerwał na moment próbując wyswobodzić się z żelaznego uchwytu ojca.
Odetchnął głębiej gotowy kontynuować. - Wiesz dobrze dlaczego wyruszyłem. Nie zaprzeczaj, wiesz, ze szukamy tej samej osoby. Dostałem informacje, które chciałem zweryfikować, podróż nastąpiła szybko, nie mogłem tracić czasu. Ściągnąłem na siebie troche kłopotów i z tego względu zacząłem zacierać ślady, nie wiedziałem, że to ty podążasz za mną przez ten cały czas.

Hrechory nie poluźnił uchwytu jeszcze bardziej, dobrze wiedząc, ze syn da nogę, jak tylko wyczuje wolność. Nie żeby był tchórzem, Ulvi nim nie był, ale umiał korzystać z okazji, by wyślizgnąć się z więzów. Nie tylko tych fizycznych, przed prawem, jego postrzelony synalek również lubił uciekać.
-Więc chcesz mi wmówić, że tak nagle otrzymałeś wiadomość, że widziano go w Rybackiej Wiosce? Kpisz sobie ze mnie? Szukam faceta od ponad siedmiu lat, on nie daje się tak zwietrzyć łatwo. - w końcu odpuścił synowi. Cofnął dłonie i odruchowo wygładził ubranie młodzieńca po czym odsunął się na kilka kroków rozglądając po okolicy. Do szczerych rozmów, w tym mieście nigdy nie było dobrych miejsc, ale to było jedyne, jakie przychodziło mu do głowy.
-Zacznijmy od poczatku. Czego się dowiedziałeś i od kogo. Mów prawdę, młody, bo to, ze cię nigdy nie uderzyłem może zaraz być miłym wspomnieniem, konusie!
Ufał synowi, ale wiedział, że chłopak za mało bitw widział. Wrogów miał wielu i umiał sobie z nimi poradzić, ale to na co się szykowali wcale nie było takie łatwe. Musieli działać razem, inaczej nic im się nie uda, a w szczególności odnalezienie tego łachudry, który skradł im ich włąsność.
Pieprzeni złodzieje. Jakby mógł powyżynałby te tchórzliwe hieny co do nogi. Zamiast stawać przeciwko sobie jak mężczyźni zachodza cię od tyłu i okradają lub wbijają noże w plecy jak.. Tchórze. Takich ludzi nie warto szanować i zawracać sobie nimi głowy. Nie byli warci tego. Ani złodzieje, ani skrytobójcy. Albo magowie. Hm.. oj lista się poszerza.