Karczma "Pod Zielonym Smokiem"

Widząc, że obydwaj mężczyźni zbierają się do odejścia, sama zaczęła się zbierać, poczekała tylko, aż znikną jej z oczu. Gdy już ich nie widziała, wstała od stołu i poszła w stronę samotnie siedzącej kobiety. Teraz miała szansę z nią porozmawiać i dowiedzieć się paru rzeczy. Może owa dziewczyna byłaby zainteresowana współpracą... Zobaczy się. Podeszła do stołu uśmiechając się lekko.
- Można się przysiąść?

Odprowadziła dwójkę wzrokiem, a gdy ci znikli, rozparła się na siedzisku i zajęła się winem. Dość zaskoczył ją fakt, że kobieta, na którą przedtem zwróciła uwagę, chce się dosiąść, ale właściwie nie widziała przeciwwskazań.
- Jasne, czemu nie.- kiwnęła jej aprobująco. Miała tylko dopić i się zmywać, ale lokal nie był zły, a czas nie gonił, równie dobrze mogła posłuchać co ma do powiedzenia.

Dosiadła się więc do kobiety. Nie bardzo szczerze mówiąc wiedziała, jak zacząć, a osoba przed nią równie dobrze mogła być złodziejem, co jednym ze strażników. Odetchnęła cicho i uśmiechnęła się. Wyciągnęła z sakwy ogłoszenie o grupie zbójców, za których zatrzymanie wyznaczona była nagroda.
- Na imię mi Lasair Melborn. Jest pani może zainteresowana współpracą i zarobieniem odrobiny pieniędzy?- oparła się wygodnie na krześle i podsunęła w jej stronę kartkę.-- Pojedyncza osoba mojej kategorii nie dałaby im rady, a aktualnie jest to jedno z niewielu porządnych zleceń w tej okolicy.

Wpatrzona w kobietę przed sobą, słuchała co ta ma do powiedzenia. Nawet gdy skończyła, nie oderwała wzroku, z nieco skonfundowanym wyrazem twarzy. Oczekiwała, że powie coś jeszcze, na przykład Żartowałam!, ale rzecz jasna tak się nie stało.
Odchrząknęła i podparła czoło ręką, dając już spokój uporczywemu gapieniu się.
- Zaraz... Jak dobrze rozumiem, chodzisz po wiosce i szukasz chętnych do zlecenia... Mam nadzieję, że wiesz jakie to podejrzane.- spojrzała z ukosa, z uśmiechem nieufności.
Kompletnie nieznana kobieta proponowała jej takie rzeczy i to akurat wtedy, gdy była już sama. Pierwsze co przyszło jej na myśl to zasadzka.

- Wiem o tym doskonale. Poza tym nie chodzę i nie szukam, tylko... Obserwuję- uśmiechnęła się. Nie będzie łatwo jej do siebie przekonać, zdecydowanie. To rzeczywiście wylądało bardzo podejrzanie, więc trzeba było jakoś usunąć podejrzenia.- Nie chciałam podchodzić wcześniej, bo sama bałam się przyłapania, nie wiem, kim są tamci ludzie. Wolałam nie wzbudzać podejrzeń. Z moje strony nie ma się pani czego obawiać. Proszę- wyjęła z pochwy sztylet i położyła go na stole rękojeścią w stronę kobiety.- Aktualnie jestem bezbronna i w każdym momencie może pani mnie zabić. W tym fachu łatwo jest rozpoznać inne osoby, ich sposób poruszania się jest charakterystyczny, jednak zauważaln tylko przez innych... hmm... fachowców

Z półuśmiechem patrzyła raz na Lasair, to na własne palce, sunące po brzegach kubka i zastanawiała się co też powinna uczynić. Kobiecie najwyraźniej bardzo zależało na zdobyciu jej zaufania, co powiedzmy sobie szczerze, też było podejrzane. Nieważne co mogła teraz powiedzieć, i tak nie będzie mogła w stu procentach udowodnić swojej wiarygodności, ale zabawnie było patrzeć jak się stara.
Każdy o zdrowych zmysłach dałby odpowiedź negatywną i wycofałby się, ale złodziejska ciekawość, to rzecz wielka.
- Dobra... powiedzmy, że chcę bezmyślnie zaryzykować własne życie. Co to za zlecenie?- rzekła w końcu, biorąc do ręki sztylet i obracając go w dłoniach.

Odetchnęła. Może jej zbytnio nie przekonała do siebie, ale za to też całkowicie nie zraziła, na całe szczęście. Miała tylko nadzieję, że z biegiem czasu nabierze do niej choć trochę zaufania.
- Zlecenie na złapanie bandytów z okolicy, a dokładniej gwałcicieli i skrytobójców. Jak już mówiłam w pojedynkę byłoby to niezbyt łatwe, a to zlecenie jest jednym z bardziej rzeczowych w ostatnich dniach. Dostałam jeszcze jedno, kilka dni temu...- zawahała się. To było już trochę trudniejsze, zważając na to, z kim by miały do czynienia.- Trzeba przechwycić listy pewnego barona, które delikatnie rzecz biorąc, transportowane są przez całkiem niezłą obstawę. Nie wiem, czego one dotyczą i szczerze mówiąc niezbyt mnie to obchodzi, ale muszą być ważne, skoro sam hrabia Carstairs dał takie zlecenie. Jako hrabia obiecał oczywiście sowitą zapłatę...- nie była pewna, czy na tyle może jej ufać, ale sama będąc złodziejem wiedziała, że nie za wile złodziei dostaje takie zlecenia. Cóż, wprawdzie była nie złodziejem a raczej... najemnikiem, ale na kradzieżach również w miarę się znała.

- Uch, gwałciciele i skrytobójcy, mówisz. Lepiej w takim razie, żeby dobrze nam poszło, w innym przypadku przewiduję niemiłe konsekwencje.- parsknęła, cały czas trzymając nie swój sztylet. Wyraziła też już jakby swoją zgodę.
- Zgaduję, że musisz cieszyć się niemałą sławą w półświatku, jeśli dostajesz podobne zlecenia. Tym bardziej dziwi mnie fakt, że szukasz w takich miejscach współpracowników, a przynajmniej, tak jak myślę, nie wbijających przy pierwszej okazji noża w plecy.- kiwała głową do własnych słów.
- No ale z tego wszystkiego jeszcze się nie przedstawiłam. Faoltanna.- zamiast podać rękę, podrzuciła nisko trzymaną broń, tak by się obróciła i złapała ją ostrożnie, ale pewnie za ostrze, żeby jelec mogła chwycić Lasair.

Udało się przekonać Faoltannę. W sumie, to Lasair próbowała raczej się nie wychylać i zlecenia przyjmować tylko za pośrednictwem zaufanych ludzi, ewentualnie osobiście spotykać się z zainteresowanymi jej usługami. Nigdy jednak nie podawała swojego imienia, dla bezpieczeństwa, więc jej jako jej nie było się za bardzo w stanie zidentyfikować. Tylko z wyglądu.
Przyjęła sztylet z powrotem i szybkim ruchome wsunęła go do skórzanej pochwy.
- Które zlecenie byś wolała? Obydwa i tak muszę wykonać, więc to w sumie bez różnicy, z tym tylko, że za dwa dni przejeżdża konwój z listami barona. To jest jedyny termin, którego trzeba dotrzymać, raczej nie będzie drugiej okazji.- szczerze mówiąc, to miała już plan na akcję z przechwyceniem listów, albo raczej dwa plany. Gdy tylko znajdą się w jakimś wyludnionym miejscu wszystko objaśni Faoltannie. Jeśli się zgodzi...

- A które jest bardziej zyskowne? - uśmiechnęła się. - Jeśli na serio zamierzasz zaangażować mnie w oba zlecenia, to myślę, że szybko uwinęłybyśmy się z tymi całymi gwałcicielami... chyba, że stawiasz na ostrożność i nie chcesz ryzykować urazów, wtedy zajmijmy się najpierw panem baronem.- odrzekła, a następnie spojrzała za służbą, by przywołać ją energicznym ruchem ręki i dając znak, że mają przynieść jeszcze jeden dzbanek i czysty kubek. Rozważania i decyzje mogła zostawić Lasair, w końcu to ona organizowała tu całą robotę.

-Miejscowych gwałcicieli łatwo by było podejść, za to na barona potrzeba chwili na przygotowania. Zakładam, że ta banda nie jest aż taka mądra, żeby podejrzewać o cokolwiek kobiety- uśmiechnęła się. To był częsty błąd, niedocenianie osób, które na pierwszy rzut oka wydają się słabsze.-Jednak może najpierw zajmiemy się konwojem z listami, bo gdyby coś nam się stało i nie mogłybyśmy o dobrym czasie być w miejscu jego przejazdu, to zlecenie przepadłoby. Dodatkowo za nie o wiele więcej płacą niż za tych gwałcicieli.- Nie mówiąc już o tym, że jej wiarygodność zostałaby nadszarpnięta, możliwe także, że nie dostałaby jednego z tych poważniejszych zleceń, więc również Faoltanna by ich nie dostała. Może to było dziwne, że Lasair zwróciła się właśnie do niej, ale jednak dwie kobiety za bardzo nie zwracają uwagi i nie są brane na poważnie, więc łatwiej o pomyślne kradzieże.

- No i świetnie, mamy postanowione.- rzekła, stawiając przed Lasair przyniesiony przez służbę kubek. Miała ona już w prawdzie co pić, ale nie wyglądało to ciekawie, a współpracę trzeba było oblać.
- Na dobry początek wypijmy za zdrowie.- uśmiechnęła się, polewając już z nowego dzbana. Kwestii pieniężnej nie poruszała, póki co, wiedziała mniej-więcej ile dostaje się za takie akcje, a gadanie o zapłacie mogłoby zepsuć atmosferę.